Oni tam hucznie imprezowali a ja z Frycem wpadłem tylko w sobotę dokonać niezapowiedzianej kontroli…
Anger jeszcze spał w swojej samotni,
choć gdzieniegdzie widać było już ślady życia…
Rusałki też już się obudziły
a niewprawny podróżnik mógł za nimi zbłądzić na manowce…
A, że ja za stary lis na takie chwyty, szerokim łukiem ominałem manowce i trafiłem nad jezioro, gdzie już kija moczył Kefir.
Kefir bardzo chciał skusic na swojego robaczka pana szczupaka…
ale rzeczony zdawał się nie dostrzegać tego rarytasu.
nieopodal na słońcu wygrzewali się GosioJacki.
Kiedy wróciłem towarzystwo było już po śniadaniu i uzupełniało procentowe braki w organizmach…
choć niektórzy zdążyli pochować.
A prawdziwi faceci rozpoczęli szaleństwa na nieswoich rumakach!
Chyba wszystkim się podobało, bo Sitek, odjeżdżając nawet nie zauważył, że mu wypadły przygotowane na drogę kanapki.
“a niewprawny podróżnik mógł za nimi zbłądzić na manowce…”hehehe od razu na manowce 😉 fotki jak zawsze superrr 😉 no i udało mi się załapać na jedną 😀