Na miejscu zbiórki było nas więcej…
Ale zaraz się okazało, że chłopakom bardziej w głowie szybkie wietrzenie maszyn niż rejs wycieczkowy.
Zostali prawdziwi turyści: Falko ze swoja damą, Rogal z piękniejszą wersją, TOPOL, m8 i ja, czyli Scorpion.
To przystanek pierwszy, czyli mosty w Tczewie. Polecam przejazd między tym żelastwem… Hipnotyzuje prawie jak Kaszpirowski.
Wielki Mistrz Zakonu nie przywital nas chlebem i solą, za to zakosił mi komórkę z odpiętej kieszeni kurtki. 🙁
W trosce o pozostałe środki łączności, co koń wyskoczy pognaliśmy do Kwidzyńskiego zamku.
Żadnego przekazu podprogowego tu nie ma!
W drodze powrotnej jeszcze znakomita pizza w Sztumie i powrót.
DZIĘKI ZA TOWARZYSTWO I WSPÓLNE ŚMIGANIE!
Te tczewskie mosty rzeczywiście robią wrażenie 🙂 Aż się muszę kiedyś wybrać zobaczyć na własne oczy.