Wczoraj ktoś wymyslił spontan pomorskiego Bractwa Suzuki. Zgodnie z umową stawiłem się na zbiórkę przy rondzie w Chwaszczynie. 🙂
Na miejscu już był Macio i jego dumnie brzmiąca duża Suzi:
Potem dojechał Yaro ze swoją lepsza połową, wreszcie Mar i można było popędzić ku słońcu. 🙂
Padło na Rewę z racji zdrowotnych walorów wdychania jodu. Ech, pamiętam kiedy tłukliśmy się tam skuterami… Zacne to było, ale strasznie długo trwało. Tym razem szybciutko dojechaliśmy na miejsce, gdzie elegancki jegomość zachęcił nas do klapnięcia pod jego daszkiem…
…i wybrania czegoś z wielce obszernego menu.
W związku z powyższym ekipa rozsiadła się dostojnie i rozpoczęła konsumpcję i rozmowę.
Yaro and his lady:
Mar:
Scorpion w autoportrecie:
no i Macio, który jednak zdołał ukryć sie przed obiektywem.
Aaaaa! I choć rasizmu w Bractwie nie ma i mile widziany jest każdy miłośnik dwóch kółek
to nakryłem takiego małego zdrajcę Suzi: 🙂
Jeszcze parę fotek naszej pary i spadaliśmy do domu.
Ja jeszcze zajechałem do Gdyni i natknąłem się na takie cudo: