Wczoraj Kamis stwierdził, że w Jastarni są dobre gofry. 🙂 No jak są dobre to czemu by nie pojechać – pomyślałem… Tak więc wdrażając w czyn ten pokręcony pomysł wyruszyliśmy na półwysep. Pogoda w tamta stronę była piękna i miałem plan cyknąć parę fotek w drodze powrotnej, ale tu niestety spotkał mnie zawód! 🙁 Zaczęło tak lać, że musieliśmy motorami wjechać na jakiś przystanek PKS żeby nie utonąć. Skuter został w Gdańsku, w garażu, ale wodny to on tez nie jest. 🙂 I cały misterny plan w …! Zdążyłem tylko zrobić parę zdjęć tych pasibrzuchów w trakcie jedzenia. Ja spożyłem tylko 2 wielkie naleśniki i miałem dość a dla innych to była tylko rozgrzewka przed rybkami, ziemniaczkami, naleśnikami i wreszcie goframi. 🙂
Droga powrotna to była masakra! Deszcz siąpił, korek od Redy do Rumi, bo konary drzew leżały na ulicy. podobno przez 10 min Rumia i okolice były we władaniu huraganu. 🙂 Na szczęście nas tam wtedy nie było. Już lepsze te setki ogromnych Krzyżaków na przystanku gdzie sie schowaliśmy. 🙂 Godzina była sprzyjająca, więc pomimo deszczu postanowiliśmy przywitać się z ludzmi z Bractwa Suzuki, którzy spotykają się co czwartek przy rondzie w Chwaszczynie. Przemoknięci nie mogliśmy z nimi jechać, ale stwierdziliśmy, iż ekipa to wielce zacna i następnym razem nie odpuścimy wspólnego wypadu. Pozdrowienia dla nich! 🙂