Na czym to skończyłem? Acha.. Na tym, ze ekipa s3m zgłodniała po trudach podróży. 🙂
Nie wiem czy to ujmujący czar krzesełek spowodował wybór lokalu, ale trafiliśmy wreszcie gdzieś, gdzie można było coś zjeść.
Klienci z grubym portfelem (widocznym na zdjęciu) otrzymali osobne stoliki,
zaś cała reszta stłoczona została w jednym kącie. 🙂
Porcje były, rzekłbym… nieco skromne…
co spowodowało walkę Abacha o przetrwanie. Nie można było spuścić z oczu swojego talerza, bo w przeciwnym razie… 🙂
Spodziewałem się conajmniej zdziwienia, ale reakcje były obojętne.
Można było również dojeść na festynie:
Potem udaliśmy się na cypel cudów, gdzie jednych skupiły poważne rozmowy o życiu,
innych rozglądanie się za paniami,
a reszta poszła oglądać skrót na Hel. 🙂
Jeszcze tylko rzut oka na surfingowców…
…pływanie z latawcem…
…anioły na plaży…
…i wszyscy zaczęli zbierać się spowrotem.
Sam festyn był, jak by to powiedzieć, lekko nie w naszym guście, stąd tak mało zdjęć z jego trwania. Jeszcze po cichu powiem, że ja nic nie rozumiem z tej kaszubskiej gadki. 😛
Jutro będzie część trzecia a w niej inne spojrzenie na wyjazd. Konkurencja mi rośnie… 🙂 Część trzecia składać się będzie w całości z fotek Abacha!