Google Maps – 54.669345,18.452836
Bardzo ciekawe ruiny (na największym budynku data 1888) z buraczanym “ochroniarzem”.
Ruiny ogrodzone właściwie tylko od strony ulicy. Z pozostałych stron, tylko gdzieniegdzie widać nędzne resztki płotu. Wchodzimy na teren, miejsce arcyciekawe i klimatyczne. Pstrykamy grzecznie, aż Paweł dostrzega coś, co za czasów przerobienia tego miejsce w pgr (?) było stacją benzynową! Dwa zardzewiałe, piękne dystrybutory. Niestety na prześwicie, Pawła dostrzega duży wilczur, który zaczyna biec w nasza stronę. Za psem pomyka, wykrzykując niecenzuralne epitety, chlupocząc gnojówką w gumofilcach, strażnik tej “wojskowej bazy”, bądź co najmniej tajnego więzienia CIA. Ku jego niepocieszeniu nie uciekamy, więc cieć ponawia swoje wezwania: “wyjść, wyjść, bo ja… ja… jeden telefon i już jadą!” Nie zainteresowaliśmy się kto jedzie, za to spróbowaliśmy dowiedzieć się, kto jest właścicielem obiektu, żeby u niego zapytać o pozwolenie zrobienia zdjęć. Jak to dobrze, że dzisiaj był mróz i “soczysta wymowa” naszego adwersarza, tylko kawałeczkami lodu odbijała się od naszych kurtek. A dowiedzieliśmy się, że “to jest tajne, wszystko jest tajne i proszę opuścić, bo już dzwonię!”. Nie wiem czy dzwonił do żony po widły, ale stwierdziliśmy, że jakakolwiek rzeczowa rozmowa nie ma sensu i wróciliśmy do samochodu.
A szkoda, bo widoki interesujące: